Właśnie znalazłam coś takiego bardzo mądrego:
MIŁOŚĆ
BOWIEM NIGDY NIE JEST CZYMŚ GOTOWYM, czymś tylko "danym" kobiecie i
mężczyźnie, ale zawsze jest równocześnie czymś "zadanym". Tak trzeba na
nią patrzeć: miłość poniekąd nigdy NIE"JEST", ale tylko wciąż "STAJE
SIĘ" w zależności od wkładu każdej osoby, od jej gruntownego
zaangażowania. Zaangażowanie to opiera się na tym, co jest "dane",
dlatego te przeżycia, które mają swe oparcie w zmysłowości i naturalnej
uczuciowości kobiety czy mężczyzny, stanowią tylko "tworzywo" miłości.
JPII-"MIŁOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ" -Problem wychowania miłości,
A teraz ja:
Dużo się dzieje w ostatnim czasie... Ostatnio zadałam pytanie jak się potoczy? Teraz już wiem. Miną weekend majowy. 2 maja odbył się pogrzeb ś.p. mojego Dziadka, dla mnie było to traumatycznym przeżyciem, ale cóż... Naturalna kolej rzeczy.
2 maja o 21:27 wysiadł z autobusu mój jak się wtedy wydawało przyjaciel, spędziliśmy ze sobą
3 cudowne dni i już wiem jak się potoczy....ło, oboje wiemy jak się będzie toczyć. Teraz mogę powiedzieć że nigdy nie byłam szczęśliwsza. Dzieli nas 400 km, ale jak widać odległość nie jest przeszkodą.
Przez te dni zobaczyliśmy bardzo dużo ciekawych miejsc. Dodam, że do tej pory planowałam je odwiedzić, niestety nie udało mi się ani samej, ani z Adrianem.
W piątek odwiedziliśmy klasztor kamedułów, oraz spacerem Bielanami przeszliśmy do Krakowskiego ZOO, było cudownie.
Sobota: Zwiedziliśmy Kopalnię soli w Wieliczce, jedynym minusem wyprawy była 3 godzinna kolejka, którą każdy musiał odstać jeśli chciał wejść. Po kopalni wieczorem udaliśmy się na basen, skorzystaliśmy z sauny oraz jacuzii. Bardzo podobało mi się. Andrzej przepłyną 2 kilometry,
a później powygłupialiśmy się. 2 dziewczyny z basenu go próbowały poderwać, ale Andrzej w bardzo prosty, a jaki przyjemny sposób udowodnił, że jestem tylko jego. Bardzo ciekawe były miny tych dziewczyn, a ja czułam się najszczęśliwiej pod słońcem. Bajka.... Później sauna i jacuzii.
Niedziela: Wstałam po 5 rano, miałam kwestę w kościele Pw. Św Piotra i Pawła w Krakowie, dla pól nadziei, szkoda tylko że była to kwesta przymusowa. Później z Andrzejem poszliśmy na spacer wałami Wisły. Około 13 zjedliśmy obiad, a od 15 zwiedzaliśmy podziemia Rynku Głównego - niezapomniana, a jakże ciekawa lekcja historii. Później jakieś piwko i dziedziniec Wawelski. W niedzielę pojechał w nocy.
Był to najpiękniejszy długi weekend majowy w moim życiu. W końcu ktoś mnie kocha i szanuje,
w końcu mam z kim i o czym rozmawiać, i nikt mnie nie poniża, nie kontroluje, mam prawo mieć znajomych, i to Andrzejowi nie przeszkadza. Dobrze się czuję w jego towarzystwie.